Czyli o czym powinieneś wiedzieć, zanim zawiśniesz po raz pierwszy.
Cześć, nazywam się Tomek i jestem tu gościnnie. Konstanty poprosił o napisanie tekstu na temat spania w
hamaku z perspektywy laika i jakoś tak wyszło, że zgłosiłem się na ochotnika. A
że w ostatni weekend lipca wybraliśmy się na wspólną wyprawę po Beskidzie
Niskim, gdzie miałem okazję przetestować na własnej… skórze hamak polskiego
producenta, to chętnie podzielę się wrażeniami, żeby ktoś kto zastanawia się
dopiero nad zakupem swojego wiszącego łóżka miał trochę łatwiej. Zaczynajmy.
JAK UPADŁEM (I PODNIOSŁEM SIĘ) na Duchu
Model, w
którym przyszło mi spać 3 noce z rzędu to Lesovik Duch. Ultralekki (330g)
hamak, banalnej konstrukcji (prostokąt o wymiarach 300x150), do którego
dołożyłem system mocowań Smuk (taśmy, cięciwy i karabińczyki), również od
Lesovika. I od systemu mocowań zaczniemy.
Już po
powrocie z Beskidu, z ciekawości zabrałem Ducha do parku, gdzie za punkt honoru
obrałem sobie uwiązanie go do drzew bez pomocy Smuka i… stało się dokładnie to,
czego się spodziewałem. Bez sporego doświadczenia w wiązaniu węzłów, ustawienie
wszystkiego, jak należy zajęło mi 20-kilka minut. Pierwszego dnia w Beskidzie
rozbijaliśmy się już po ciemku, zmęczeni całym dniem podróży i dość ostrym
podejściem z ciężkim plecakiem. Hamak rozwiesiłem w niecałe 5 minut. Gdyby nie
Smuk, mój pierwszy kontakt z hamakiem na pewno wypadłby gorzej. Dodatkowo,
taśmy mocujące na pewno nie wyrządzą żadnej szkody drzewom, które wykorzystacie
do zawieszenia hamaka, ale to “plus dodatkowy”, plusem podstawowym jest to, że
z wygodnym systemem zawieszenia przygotowanie hamaku do spania zajmie wam
dosłownie kilka minut.
Chociaż
i tak nie obyło się bez drobnego nieporozumienia pomiędzy mną i Duchem.
Wyobraźcie
sobie, że ok. 4 nad ranem obudził mnie upadek na ziemię. Mój upadek na ziemię.
Nie mam zamiaru obwiniać za ten stan rzeczy Lesovika, ot mój hamak był zbyt
napięty, a ja strasznie się wiercę i przerzucam z boku na bok podczas snu, więc
wziąłem i sobie wypadłem. Zdarza się nawet najlepszym. Za to już po pierwszej
nocy, pomimo tego drobnego incydentu obudziłem się ze 100% przekonaniem: w
życiu nie wyspałem się leżąc na ziemi, tak jak wyspałem się na hamaku. Żadnych
obolałych pleców, barków, zdrętwiałych kończyn, nic. Szczerze mówiąc, to rzadko
kiedy we własnym łóżku budzę się w tak “dobrej formie”, jak przez te 3 noce,
kiedy spałem na Duchu.
Dwie
pozostałe noce minęły mi już bez żadnych akrobacji we śnie, czego nie mogę
powiedzieć o mojej karimacie. Tutaj należy wspomnieć, że do spania na hamaku
zabrałem karimatę i śpiwór, co jest chyba najpopularniejszym zestawem w
przypadku totalnie początkujących użytkowników wiszących łóżek i w mojego
skromnego doświadczenia wynika, że nie jest to optymalny zestaw. Przynajmniej
dla tych, którzy się wiercą. Już samo zapakowanie się w śpiwór i usadowienie w
hamaku, w którym wcześniej ułożyłem karimatę okazało się trudniejszym
wyzwaniem, niż myślałem. A jak już udało mi się tego dokonać, to i tak budziłem
się z karimatą: ułożoną w poprzek hamaka, ułożoną częściowo na mnie (zamiast
pode mną), albo w ogóle leżącą obok, na ziemi. Konstanty nie miał takich problemów
w ogóle, no ale on podczas snu nie zmieniał swoje pozycji kilkanaście razy.
Zazdroszczę.
3 SPOSOBY NA CAS czyli Syndrom Zimnego
Tyłka
Po co w
ogóle karimata w hamaku i jak się jej pozbyć spytacie?
Podczas
spania w hamaku, człowiekowi jest o wiele chłodniej. Eksperci nazywają to
“syndromem zimnego tyłka” (w mowie Szekspira: Cold Ass Syndrome) i ciężko o
lepsze określenie tego zjawiska. Kiedy kładziemy się na hamaku, część naszego
śpiwora, która znajduje się pomiędzy hamakiem, a naszą osobą ulega kompresji,
przez co znacznie gorzej radzi sobie z trzymaniem ciepła. Najprostszym i
najtańszym sposobem, żeby temu zapobiec jest umieszczenie dodatkowej warstwy
izolacyjnej, która chronić nas będzie przed syndromem zimnego tyłka i właśnie
po to potrzebna jest karimata.
W
ciepłą, lipcową noc, w lesie, utrata karimaty podczas snu okazała się nie być
problemem, ale gdybyśmy w te same rejony wybrali się w chłodniejszym okresie,
to z pewnością nie byłoby to przyjemnym doświadczeniem. Dlatego też na następny
wypad z hamakiem rozważam dwie opcje.
Pierwsza
to drobna modyfikacja mojego śpiworu, tak jak zrobił to ten gość:
Największą
wadą tego rozwiązania jest to, że hamak o szerokości 1,5 metra trzeba “upchnąć”
w śpiwór, którego szerokość to ok. 60 cm. Druga wadą jest to, że musiałbym
podziurawić mój śpiwór, który do najlepszych nie należy, ale i tak trochę mi go
szkoda. Ewentualnie mógłbym kupić śpiwór otwierany z obu stron i jeśli miałbym
obsesję na punkcie redukcji wagi rzeczy noszonych na plecach, to wydaje mi się
to najlepszą opcją, z tym, że znowu wracamy do kwestii “upychania” hamaka w
śpiworze. I braku możliwości położenia się w poprzek.
Drugim,
znacznie wygodniejszym, moim zdaniem, rozwiązaniem jest zastosowanie podpinki.
Lesovik ma w swojej ofercie podpinkę Otul, więc jeśli lubisz gotowe
rozwiązania, to daleko szukać nie musisz. Podpinkę można zrobić też samemu. W
gruncie rzeczy podpinka to nic innego, niż prostokątny śpiwór z doszytym
systemem mocowania - w sieci jest mnóstwo poradników na temat tego, jak
własnoręcznie zrobić podpinkę, ale dobrym punktem startowym wydaje mi się ten
film:
Oczywiście
targanie ze sobą dwóch śpiworów (jeden służący za podpinkę) to cięższa
kombinacja, niż śpiwór i karimata, ale skoro te dodatkowe kilkaset gram ma
sprawić, że każda noc w hamaku będzie doskonała, to jestem skłonny do takiego
poświęcenia. Poza tym dwa śpiwory i tak ważą mniej niż namiot, a człowiek do
tego nie musi spać na ziemi. Same plusy.
Moja
dobra rada stanowiąca podsumowanie tej części tekstu brzmi następująco: przed
wyruszeniem w drogę, postaraj się o to, żeby przespać jedną noc w hamaku i
sprawdzić, z czym masz problem. Mi, w letnim śpiworze, bez karimaty nie było
zimno, więc mogłem nie przejmować się karimatą. Twoja tolerancja na spadek
temperatury w nocy może być mniejsza i zmarznie Ci tyłek.
30 STOPNI DO NIEBA Grunt to właściwy kąt!
Kolejną
ważną rzeczą, jeśli chodzi o hamakowanie jest odpowiedni kąt zawieszenia
naszego łóżka. Tutaj znowu odwołam się do ekspertów, którzy twierdzą, że
najbardziej uniwersalny i optymalny kąt to 30°. Co prawda nie zabrałem ze sobą
kątomierza, ale wieszając hamak trzeciej nocy, miałem już całkiem niezłe
pojęcie o tym, co zrobić, żeby osiągnąć ten rezultat “na oko”. Taki kąt
zawieszenia powoduje kilka rzeczy, trzy najważniejsze moim zdaniem to:
-Po
ułożeniu się w nim, hamak nie jest napięty do granic swoich możliwości, dzięki
czemu posłuży nam dłużej. Oprócz tego przy takim kącie zawieszenia nasze ciało
jest w stanie wymóc na materiale drobne odkształcenia, dzięki czemu leży i śpi
się wygodniej
-Środek
ciężkości znajduje się niżej niż w przypadku bardziej napiętego hamaka, przez
co jest trochę stabilniej i mniej buja. Chociaż ja akurat bujanie uwielbiam i
specjalnie “wieszałem się” na tyle nisko, żeby móc co jakiś czas odepchnąć się
ręką od ziemi, ale to dygresja nic nie wnosząca do tego punktu. Niżej osadzony
środek ciężkości sprawi również, że łatwiej wam się będzie położyć.
-To, że
hamak jest mniej napięty sprawi, że trudniej będzie z niego wypaść (o czym
przekonałem się na własnym przykładzie), no i będzie można położyć się na nim w
poprzek.
Dla
nerdów i osób, uwielbiających komplikować sobie życie podam jeszcze
“internetowy kalkulator hamakowy”: http://theultimatehang.com/hammock-hang-calculator/,
dzięki czemu w waszym leśnym życiu pojawi się Królowa Matematyka. Wybaczcie.
Na
powyższej stronie znajdziecie też informacje na temat długości linki
pomocniczej, której angielska nazwa to “ridgeline”, co na polski można
przełożyć, jako linka grzbietowa. Jej głównym zadaniem jest ułatwienie nam
zawieszenia hamaka pod kątem 30°. Jej zadaniem pobocznym jest to, że można
sobie na niej podwiesić różne “przydasie” w stylu latarki, noża, czy chociażby
zegarka. Ogólnie przyjęło się, że jej długość powinna wynosić pięć szóstych
długości hamaka, czyli 83,(33)% - sposobów na jej mocowanie są tysiące, więc
ciężko mi (z pozycji totalnego żółtodzioba) polecić którykolwiek, ale nawet
jako żółtodziób widzę niewątpliwe korzyści z posiadania takowej podczas
hamakowania.
Oprócz
tego pamiętajcie, że oba końce hamaka muszą wisieć na tej samej wysokości,
inaczej będzie trochę niewygodnie. A i starajcie się nie mieć w kieszeniach
żadnych przedmiotów o twardych, ostrych krawędziach - kwestia niby oczywista,
ale prowadzi do następnej: zrób sobie linkę grzbietową, dzięki czemu będziesz
mógł podwiesić te wszystkie ostre rzeczy, które wyjmiesz z kieszeni przed
spanie.
PODSUMOWANIE jak zwykle na koniec
No
dobrze, pora podsumowanie:
Lesovik
Duch to pierwszy w życiu hamak, na którym spałem i było mi w nim na tyle
wygodnie, że trzy dni wędrówki z dość ciężkim plecakiem nie były w stanie
popsuć mi humoru. Razem z systemem zawieszenia Smuk, przygotowanie Ducha do
spania zajmuje mniej niż 5 minut. Jak na razie doszedłem do wniosku, że
połączenie karimata + śpiwór nie jest dla mnie, więc pokombinuję co nieco z
podpinkami, ale znowu - to moja osobista preferencja, wynikająca z podejścia:
skoro mogę wyspać się w lesie, wygodniej niż na swoim łóżku, to czemu miałbym
tego nie zrobić? Istnieją oczywiście hamaki z kieszenią na karimatę, co też
jest jakimś rozwiązaniem, ale mi chyba po prostu nie pasuje sama idea karimaty
w hamaku.
Po tym,
jak wypadłem pierwszej nocy zastanawiałem się, czy nie wolałbym bardziej
“kokonowatego” hamaku od konkurencji, jednak po dwóch następnych, przespanych
już bez niespodzianek dochodzę do wniosku, że bardziej “płaski” hamak jest
wygodniejszy - chociażby do siedzenia, czy leżenia w poprzek.
Pokrowiec
Ducha to jeden z tych dodatków pod tytułem “mała rzecz, a cieszy”. Dzięki temu,
że otwierany jest on z obu stron (i z obu stron zamykany ściągaczami)
rozwijanie i zwijanie hamaka jest jeszcze wygodniejsze. Jeśli zdecydujecie się
na zakup innego modelu, od innego producenta, z innym pokrowcem, to dla własnej
wygody radzę “podpatrzeć” to rozwiązanie od Lesovika.
Jeśli
zaś chodzi o samo doświadczenie spania w hamaku, to z czystym sercem mogę
polecić je każdemu. W porównania do spania na ziemi, pod namiotem komfort jest
nieporównywalnie większy, sen przyjemniejszy, a do tego człowiek może się
pobujać. No i hamak jest też ultrawygodnym fotelem, na którym już zawsze
będziecie chcieli napić się porannej kawy, czy zjeść śniadanie. I tak, opinia
powtarzana przez wszystkich, która mówi, że na hamaku jest chłodniej, niż gdy
śpi się na ziemi jest totalnie prawdziwa, ale nie jest to problem, którego nie
dałoby się rozwiązać.
Tomek
Hamaki i cały osprzęt Lesovika wydają się świetne, ale dla entuzjastów hamakowania o mniej zasobnych portfelach podpowiem, że do zrobienia hamaka wystarczy zwykłe 3 metry bieżące materiału poliestrowego, jak podszewka z allegro. Trzeba ją obszyć, żeby brzegi się nie strzępiły. Linę mocować do materiału najlepiej wiążąc węzeł bramszotowy https://pl.wikipedia.org/wiki/W%C4%99ze%C5%82_bramszotowy (z powrotem dla łatwiejszego luzowania węzła, takie ucho, jak tu: http://stro.tvorlica.pl/zhp/flagowy.jpg) nauka węzła zajmuje 10 minut i nie trzeba go rozwiązywać przy zwijaniu obozowiska.
OdpowiedzUsuńBardzo słusznie! Sprzęt Lesowika to wyższa klasa hamakowania, ale warto zrobić sobie hamak samemu - czy to dla sprawdzenia niskim kosztem jak się w czymś takim śpi, czy nawet dla czystej przyjemności zrobienia czegoś samodzielnie. Można też przy tej okazji poeksperymentować z długością i kształtem, a może też rodzajem materiału, bo wszystkie te czynniki wpływają na wygodę i każdemu może pasować coś innego.
Usuń