Myślisz, że jesteś
Rambo? Drogi miłośniku survivalu: dorośnij, albo
zdychaj.
Bruce Lee zwykł
mówić, że jeśli chcesz się nauczyć uderzać, to uderzaj, a jeśli chcesz się
nauczyć kopać, to kop. Miał rację - żadne ćwiczenia i analogi nie pozwolą
nauczyć się danej umiejętności tak, jak próbowanie. Jeżeli jednak postanowisz
nauczyć się zatrzymywać pociąg nagą klatą, jedynym co zdobędziesz próbując to
zrobić będzie wiedza czy zaświaty naprawdę istnieją. Plus nagrodę Darwina.
To samo, choć z ciut
mniejszym prawdopodobieństwem dotyczy nurkowania, skoków ze spadochronem,
wspinaczki wysokogórskiej, czy nawet skałkowej no i wreszcie - tak - sztuki
przetrwania.
Nauka tych
umiejętności wymaga działania etapami, zdobywania wiedzy, ćwiczeń, prób w
kontrolowanych warunkach i przede wszystkim, przez cały czas przestrzegania
zasad bezpieczeństwa.
Nurkowanie,
spadochroniarstwo czy wspinaczka wymagają specjalistycznego sprzętu, więc
samodzielne próby są mało prawdopodobne i większość napaleńców ląduje na
różnorakich kursach, gdzie doświadczeni instruktorzy chłodzą ich rozpalone
głowy. Z survivalem jest niestety zupełnie inaczej.
Nie dość, że do
uprawiania "sztuki przetrwania" zasadniczo wystarczą naprawdę proste
i niedrogie akcesoria, to jeszcze jest z nią powiązany wiecznie żywy "mit
Rambo", supertwardziela, dla którego wręcz im gorszy sprzęt, tym lepiej,
bo może pokazać, jaki jest odporny i wszystko zniesie.
Skutek? Młodzi
ludzie ruszający w las bez zapasu jedzenia, ochrony przed deszczem, ciepłych
ubrań. Wychodzący w góry w nieodpowiednich butach i z byle czym na sobie. Nie
sprawdzający prognozy pogody (albo ignorujący ją!), pakujący się w
najtrudniejszy teren w najgorszych warunkach. I w dodatku, bez poinformowania
kogokolwiek gdzie, którędy i na ile.
Większość z nich
bezpiecznie wróci do domu w gorszym lub lepszym stanie, żeby potem chwalić się
na Facebooku jakimi są kozakami. Część dostarczy zajęcia ratownikom GOPR i
WOPR, straży pożarnej oraz policji, którzy muszą ich znaleźć i wychłodzonych,
zagubionych i poobijanych odstawić do cywilizacji. Niektórym się nie udaje się
w ogóle i słyszymy o nich w telewizji…
Zabawne, że
prawdziwa sztuka przetrwania koncentruje się na minimalizacji ryzyka… Niestety,
ta prawda, jako mało "seksowna" i niezbyt medialna nie przebija się
do gorących głów wannabe survivalowców - zwłaszcza, że swoje trzy grosze
dokłada Bear Grylls, którego programy są katalogiem zachowań proszących się onagrodę Darwina.
A teraz, dla pełnej jasności: uważam, że trzeba ćwiczyć także te najbardziej wymagające umiejętności, ale!
JAK PRZEŻYĆ Uprawianie survivalu
- Nie ucz się sam Szukaj bardziej doświadczonych kolegów i koleżanek, zapisz się na kurs. Dlaczego? Bo sposobu myślenia i pewnych nawyków bardzo trudno nauczyć się z książek.
- Ucz się małymi krokami Każdą technikę, o której przeczytasz albo którą zobaczysz na prezentacji na YT najpierw wypróbuj w bezpiecznych, kontrolowanych warunkach. Wypróbuj każdy nowy sprzęt, zanim mu zaufasz - może jednak nie działa tak, jak go reklamują, albo jak ci się wydawało?
- Bądź przewidujący i miej plan B (oraz C...) Zadaj sobie pytanie "A co będzie, jeśli…" Jeśli zabłądzę, jeśli przyjdzie załamanie pogody, jeśli skręcę nogę… Zastanów się, jakie mogą być tego skutki i jak się możesz przed nimi uchronić. Weź odpowiednie wyposażenie. Zaplanuj trasy odwrotu i miejsca schronienia. Zadbaj o łączność.
- Pamiętaj o zasadach
bezpieczeństwa Zawsze
zostawiaj informację gdzie idziesz, jaki jest twój cel, jaką trasą będziesz
szedł i kiedy przewidujesz powrót. Wyznacz miejsca i czas, w których nawiążesz
łączność z kimś "w cywilizacji", żeby potwierdzić gdzie jesteś i że
wszystko OK.
Pamiętasz historię Arona Ralstona, opowiedzianą w filmie 127 godzin? Miałby obie ręce, gdyby zastosował się do tej rady... - Myśl Nawet, jeśli to boli.
„Pamiętasz historię Arona Ralstona, opowiedzianą w filmie 127 godzin? Miałby obie ręce, gdyby zastosował się do tej rady...”
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie. Dopiero po kilku godzinach od wypadku rozpoczęłaby się akcja poszukiwawcza. Zanim by został odnaleziony, już nie dałoby się uratować ręki. Co oczywiście nie zmienia faktu, że zaoszczędziłoby to większości tych koszmarnych godzin…
Racja, troszkę mnie poniosło - w tym stanie ręki już by mu raczej nie ocalili...Ale to w celu wzmocnienia przekazu :-)
UsuńBardzo dobry tekst. Niestety wielu ludzi uważa, że survival to ryzykowanie, a tak się składa, że survival to własnie unikanie zagrożeń. Co do Beara Gryllsa, nie to żebym go bronił ale niestety pewne niebezpieczne zachowania robi specjalnie dla programu bo producent tego wymaga. Serial musi się sprzedać więc trochę adrenaliny musi być.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam...
OdpowiedzUsuń